wtorek, 15 kwietnia 2008

Odyseja kosmiczna 2008, czyli DHL

Ot, taka sobie paczka, paczuszka nawet, bo to kartridż do drukarki atramentowej… Przesyłka na terenie jednego miasta, więc normalny człowiek wsiadłby do autobusu albo na rower i w dwie godzinki załatwił sprawę. Ale kiedy sprawę w swoje ręce przejmuje globalna firma spedycyjna, nic nie jest tak proste, jak by się mogło wydawać. Ba, sprawa komplikuje się jak w filmie akcji made in Hollywood. Nie opisuję już tutaj całej niemalże dwutygodniowej odysei małej paczuszki i wszystkich zdumień, w jakie wprawiała mnie w tym czasie firma DHL. Poniżej przedstawię tylko skrócone podsumowanie, które przesłałem także mailem do DHL.

1. W kilka dni po wysłaniu do mnie paczki przez Sklep HP, w poniedziałek 7 kwietnia, na infolinii DHL otrzymałem wiadomość, że kurier już był u mnie, przesyłkę awizował, a drugi raz przyjedzie następnego dnia, we wtorek 8 kwietnia. Pani, z którą rozmawiałem obiecała, że kurier zadzwoni do mnie we wtorek rano, aby uzgodnić dokładną godzinę odbioru przesyłki. Kurier niestety nie zadzwonił, a we środę dowiedziałem się od tej samej Pani z infolinii, że zostawił ją u jakiejś pani Ireny Putkowskiej lub Tutkowskiej "spod ósemki". Niestety kurier nie potrafił wyjaśnić znaczenia owej tajemniczej ósemki: czy jest to numer domu (tylko gdzie ten dom?), czy mieszkania (ale w którym bloku?), czy tez bloku (ale na którym osiedlu?). Pani obiecała, że kurier będzie sobie przypominał, a jak już sobie przypomni, to oddzwonią.
2. We czwartek, a później w piątek, 10 i 11 kwietnia, otrzymałem informację, zarówno mailem, jak i telefonicznie, że przesyłka jest w terminalu DHL do odbioru osobistego. Telefonicznie złożyłem dyspozycję zwrotu przesyłki do nadawcy.
3. Również we czwartek z numeru 514****** zadzwonił do mnie kurier DHL z informacją, że ma dla mnie paczkę (zostawił mi wiadomość na poczcie głosowej). Kiedy do niego oddzwoniłem, okazało się, że owszem, ma paczkę, ale od innego nadawcy, dla odbiorcy o innym nazwisku, zamieszkałego przy innej ulicy, a w dodatku w innym mieście!! Tak na marginesie: fakt ten przeczy słowom Pani Sylwii Jedyńskiej, która stwierdziła, iż "W naszej ofercie nie posiadamy usługi preawizajcji, kurierzy nie dzwonią przed doręczeniem przesyłki". No cóż, nie jedyny to absurd w działalności tej firmy, którą miałem wątpliwą przyjemność obserwować w ciągu ostatniego tygodnia. Od siebie tylko dodam, że jestem przekonany, iż to jedynie swobodna elukubracja Pani Sylwii, ponieważ gdyby firma działała w ten sposób ("Jak nie siedzisz na tyłku w chałupie całą dobę, to spadówa i nie zawracaj głowy DHLowi, bo nasi kurierzy doręczają przesyłki tylko i wyłącznie wówczas, gdy mają na to ochotę oraz uznają doręczenie za stosowne, a nie wtedy, kiedy chciałby klient") w krajach Europy Zachodniej lub w Stanach, już dawno by jej nie było.
4. W poniedziałek 14 kwietnia nadawca poinformował mnie, że od DHL otrzymał informacje, że paczka została do mnie doręczona i pokwitowana przez kobietę, która podpisała się tym samym nazwiskiem, które i ja noszę. Jest to wierutna bzdura, ponieważ nie istnieje żadna pani o tym samym nazwisku, zamieszkująca pod tym samym adresem, co ja. Ktoś chyba po prostu chciał zatuszować swoją niekompetencję i próbował nieudolnie sfałszować list przewozowy.

Na zakończenie (oby) tej żenującej historii dodam jeszcze, że 15 kwietnia otrzymałem równocześnie dwa maile. Jeden od nadawcy paczki informujący mnie, że przesyłka do niego już wróciła, oraz drugi, od Pani Marty Błażejewskiej z DHL, która nadal szuka (i nadal, biedaczka, nie może odnaleźć) listu przewozowego, aby mi udowodnić, że paczka została do mnie skutecznie doręczona, a tylko jakiś defekt mojego umysłu nie pozwala mi uświadomić sobie tego faktu.

A może, żeby już tak całkiem zamknąć tę sprawę, należałyby się jakieś przeprosiny, dla mnie i dla nadawcy, co...?
Sami pewnie nie wpadlibyście na pomysł, że można klientów przeprosić za idiotyczne zamieszanie, jakiego się narobiło, ale ciekaw jestem, czy kogoś z DHL stać będzie na jakiś gest. Ale szczerze mówiąc, nie liczę na to zbytnio.

PS. Tydzień później: niestety nie myliłem się. DHL nie poczuwa się do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Dla nich wszystko jest w porząsiu, więc po co kogoś przepraszać?